Pokolenie "Z" vs. "Wypalone Pokolenie"
Jako szefowie kuchni, czy generalnie pracodawcy, mierzymy się od wielu lat z problemami rekrutacyjnymi. Rynek pracy HoReCa na przestrzeni ostatnich trzech lat uległ drastycznym zmianom, które zapoczątkowała pandemia. Zweryfikowały to kolejne lockdowny, a na światło dzienne wypłynęli pracownicy z pokolenia "Z".
Od dekad byliśmy przyzwyczajani do ciężkiej pracy, która była wręcz ponad nasze siły. Praca była dla Nas wyznacznikiem społecznym, a w szczególności jeśli była to praca w renomowanej firmie i dobrze płatna. Która gwarantowała nam stabilność ekonomiczną i społeczną - liczyła się dla nas bardzo. Silny kult pracy, który ma zakorzeniony w głowach starsze pokolenie, przechodzi do lamusa - jak niektórzy twierdzą, na stałe wpisała się do naszego DNA, ale bez możliwości dziedziczenia, co w tej chwili bardzo weryfikuje rynek pracy. Chociaż nie można się z tym wpisem do DNA zgodzić w stu procentach, ponieważ przyszło nam się mierzyć w tej chwili z dwoma zjawiskami, jakimi są pokolenie "Z", które dopiero co weszło na rynek pracy, oraz pokolenie wypalone zawodowo.
Work Life Balance, czyli hasło które ma za zadanie oddzielenie życia zawodowego od czasu wolnego, odszukania własnej granicy pomiędzy czasem pracy a chwilami poświęconymi sobie, czy rodzinie. To kluczowe zagadnienie, którym na pierwszy rzut oka kierują się ludzie z pokolenia "Z", ale czy aby na pewno jest to prawda?
Starsze pokolenia, które miały zakodowaną w głowie pracę ponad normatywny czas pracy, przejrzało na oczy. A to szersze spojrzenie zdobyli podczas pandemii, kiedy to sytuacja pandemiczna zmusiła ich często do zmiany branży, ale również dała możliwość na odpoczynek i zastanowienie się, że życie to nie tylko praca. Że jest ono ulotne i ucieka pomiędzy palcami. W obecnej chwili , jednym z pierwszych pytań od kucharzy, którzy przychodzą na rozmowy kwalifikacyjne, jest poruszenie kwestii wcale nie dotyczącej zarobków, a wymiaru pracy. Starsi kucharze zaczęli szanować czas wolny, rezygnując już z dotychczasowych dodatkowych dni pracy pełnopłatnych. Bardziej liczy się dla nich wolny czas i możliwość spożytkowania go na odpoczynek, czy spędzenia go z bliskimi im osobami.
Mierzymy się w tej chwili ze zjawiskiem osób wypalonych zawodowo. Osób, których kiedyś blask w oku dawał nadzieje całemu zespołowi, a dzisiaj większość z nich przedłożyła własne wartości ponad wartość firmy. Widoczna jest również tendencja rynkowa pracy w konkretnych godzinach, od - do. Kucharze wyraźnie artykułują ich wymiar pracy i proszą o jego poszanowanie. Wciąż jednak stanowią oni trzon kadry, którą ukształtowała praca w ciężkich warunkach. Posiadają oni specjalistyczną wiedzę, którą dzielą się z młodszym pokoleniem. Jednakże brak w nich zrozumienia dla młodych pracowników, którzy z przyczyn kulturowych oraz społecznych, mają zupełnie inne podejście, niż oni w ich wieku.
Młodzi ludzie z pokolenia "Z", którzy wchodzą na rynek pracy, muszą zmierzyć się z utartym polskim kultem systemu pracy. W obecnej chwili młode pokolenie odrzuca to, że praca nie stanowi dla nich największej wartości - najbardziej bowiem liczy się ich wewnętrzne zaspokojenie samorozwoju, a praca ma być tylko narzędziem, a nie celem.
O pokoleniu "Z" rozmawialiśmy w kuluarach już przed wieloma laty, bojąc się jego wejścia na rynek pracy. Ale czy strach ma wielkie oczy? Wielu myślało i zacierało ręce, że pandemia spowoduje przewrót, że rynek się odwróci, że to pracodawca teraz będzie stawiał warunki, jednakże sytuacja społeczna poszerzyła tylko narastające zachowania społeczne, które były bodźcem do ugruntowania przekonania w tym, że to pracownik ma ostatnie słowo. Pokolenie "Z" jest tego świetnym przykładem. Jest ono nastawione na indywidualizm, nie liczy się z wynikiem, jaki firma osiągnie, ważniejsze jest dla niego, jaki firma jest w stanie zapewnić mu rozwój. Pokolenie skaczące z kwiatka na kwiatek, zmieniające często pracę.
Dla tych "Zetek" ważne są cele, dlatego tak ważne jest wyznaczanie im zadań, dzięki którym będą mogli się realizować, a gdy cel zostanie osiągnięty, należy opracować nowy. To sprawi, że osoby z pokolenia "Z" będą stabilniejszymi pracownikami. Różnice potrafią zarówno dzielić, ale także łączyć. Starsze pokolenia kucharzy, wychowane niczym pod dyktando obozu pracy, cechujące się nienagannymi manierami, wyznające zasadę "Jak praca jest na 10:00, to jestem na miejscu o 9:30", nie potrafi dotrzeć do tego najmłodszego na rynku pracy pokolenia, ani zrozumieć "Zetek", ze względu na różnice społeczne. Pomimo tego, że ci wszyscy młodzi ludzie, to często osoby w wieku ich młodszego rodzeństwa albo dzieci, ale różnice bywają tak drastycznie duże pomiędzy pokoleniami, że kolejnym etatem na kuchni nie będzie już niedługo szef sekcji, czy młodszy kucharz, tylko specjalista lub psycholog do spraw różnic międzypokoleniowych. W obecnej chwili budowanie zespołu składającego się z grupy ludzi w bardzo różnym wieku jest niezwykle trudne albo wręcz mija się z celem, ze względu na narastające konflikty i brak zrozumienia pomiędzy pokoleniami.
Sytuacja na rynku pracy stała się tak drastycznie i skrajnie trudna, zwłaszcza w gastronomi, że wielu z nas czeka na obrót tej sytuacji, ponieważ wbrew wysokiej inflacji, popyt na gastronomię w dużych miastach ostatnimi czasy jedynie umacniał się, a rąk do pracy jak dotąd nie było, to teraz wcale prawie nie ma. Co przyniosą kolejne miesiące szalejącej inflacji oraz jakie będą wyniki prowadzonych rekrutacji? Czas z pewnością pokaże.
autor: Tomasz Łagowski, Executive Chef w Restauracji Belvedere w Warszawie