W kuchni jest zawsze jeden wspólny mianownik - ty i twoje zaangażowanie

W kuchni jest zawsze jeden wspólny mianownik - ty i twoje zaangażowanie

Jego droga do gastronomii była kręta, wyboista i związana z wieloma wyrzeczeniami, ale upór, determinacja i ogromne zamiłowanie do pasji gotowania przezwyciężyły wszystkie niedogodności. Z Sergiuszem Hieronimczakiem, szefem kuchni w Restaurant NIFTY NO20 w hotelu Puro, rozmawiamy o tym, że nic nie jest w stanie człowieka złamać, jeżeli robi to, co kocha.

Naszą rozmowę rozpoczniemy od wspomnień V edycji reality show "Top Chef" - czym był dla Pana udział w tym programie?

Zawsze, kiedy pada to pytanie, to sam się nad tym zastanawiam. Na pewno czym innym, zanim wziąłem w nim udział, a czym innym już po programie.

To jakie emocje towarzyszyły Panu, gdy dowiedział się, że jest zakwalifikowany do programu?  

Pewnie jak dla większości ludzi informacja o zakwalifikowaniu się była radosną nowiną, uczuciem sukcesu, miłym połechtaniem własnego ego. Już przed samym programem w zetknięciu z produkcją telewizyjną i innymi uczestnikami pojawiła się obawa, czy aby dam radę. Potem był strach - co, jeśli odpadnę, a już najgorszy lęk wywoływała myśl: co, jeśli w pierwszym odcinku? Już w trakcie programu był ogromny stres, ale też poczucie, że nie jestem w niczym gorszy od innych zakwalifikowanych, i silna chęć, aby dać z siebie wszystko i dojść jak najdalej. Jak wyszło, to wszyscy wiedzą i choć ja nie jestem do końca zadowolony, to jednak mam poczucie spełnienia.

A z perspektywy kilku lat udział w "Top Chefie" był?

Wspaniałą przygodą, czymś, co zdarza się raz w życiu i pozostawia ślad na zawsze. Poznałem cudownych ludzi, świetnych kucharzy i z wieloma przyjaźnię się do dzisiaj. Nie ukrywam, że był też dużą dźwignią w karierze zawodowej. Chwilę przed programem wróciłem po 10 latach z Londynu i wpadłem w polską gastronomie trochę jak meteoryt. Nie miałem wcześniej kontaktu z nikim z branży, wszystko, co osiągnąłem, zostało na Wyspach, tutaj byłem nikim. I nagle stałem się rozpoznawalny w branży.

Tego typu programy generują falę popularności. Czy ta popularność pomagała w późniejszej karierze w gastronomii?  

Ta popularność miała swoje jasne i mroczne strony. Nie obeszło się bez hejtu i zawiści, ale również pojawiło się kilka ciekawych propozycji pracy i różnych działalności okołogastronomicznych. Myślę, że udział w "Top Chefie" zmienił moje życie, był momentem zwrotnym w karierze, szansą i wyzwaniem jednocześnie. Owoce tego wydarzenia wpłynęły na moje życie, dając mi dobrą pracę i możliwość realizowania marzeń. Dzięki programowi na mojej drodze stanęło wielu wartościowych ludzi, z którymi udało nam się stworzyć pewną jakość i styl. I to chyba jest największą wartością.

CAŁY WYWIAD >KLIKNIJ TUTAJ<