Czy branża hotelarska nadal liczy straty?
W najgorszym położeniu są hotele które większość swojego dochodu miały z turystyki zagranicznej i gości biznesowych.
Większość hoteli dostaje zapytania o możliwość organizowania spotkań biznesowych i niestety przez narzucone limity - są zmuszeni odmawiać. Całkowite zniesienie obostrzeń powinni już dawno nastąpić, nie ma na chwilę obecną racjonalnych przesłanek o ograniczeniu działalności. Hotelarze wielokrotne już udowodnili, że potrafią pracować w reżimie sanitarnym, prześlij już wiele kontroli i są przygotowani do obsługi gości. Nie ma także żadnych dowodów naukowych, że hotele są zagrożeniem do rozwoju epidemii.
W weekend majowy przy 50 proc. obłożeniu, bez możliwości świadczenia otwartej gastronomii hotelarze odnotowali średnią frekwencję nie większą niż 30 proc. W samym maju branża hotelarska utraciła 750 mln zł.
Pomoc finansowa często przychodziła za późno i nie dotyczyła tych hoteli, które najwięcej traciły podczas pandemii.
Częściowe zniesienie obostrzeń pomogło jedynie hotelom wypoczynkowym, których goście przybywają jedynie w celu wypoczynkowym.
Natomiast te hotele które organizują duże spotkania branżowe i wystawienniczo-targowe - maja wtrzymane działania. Okres jesienny sprzyja rozwojowi eventów dlatego jeżeli nie nastąpi kolejny lockdown - to branża liczy na ożywienie w tej kwestii.
Nie da się jednak ukryć, że pandemia zrujnowała branże hotelarską, a odbicia może się spodziewać dopiero około 2023 roku. W większości hoteli potrzebne będzie dofinansowanie z powodu gorszych wyników finansowych i ubytku przychodów. Problemem jest także niewystarczająca ilość personelu: brak kucharzy, kelnerów. Wiele osób odeszło z branży z obawy przed kolejnym lockdawnem.